..
Szklanym Okiem

5 | 5622
 
 
2008-10-01
Odsłon: 1344
 

Szczyt zaszczytów.

Tradycyjny wyjazd w kierunku Zakopanego w środku nocy, moja żona patrzy na mnie z przymrużeniem oka – / …że Ci się chce… / A chce i to bardzo.
Zbieramy się na parkingu o 24.00 w nocy, przed nami około 3,5 godz. jazdy, czas podróży umilamy sobie wspominkami szkolnymi. Na miejscu budzimy pana Parkingowego w Polanicy. Na parkingu zaledwie kilka samochodów + nasz. Jest totalna ciemność, mamy obawy co do pogody. Zimno, zimno. Czeka nas 9 km nużącej drogi asfaltem do Morskiego Oka, na głowach latarki, w kieszeniach Snikersy i grzejemy. Czas ucieka bardzo szybko, w ciemnościach zaczynają się opowieści o niedźwiedziach, duchach itp. Jakoś tak samo wychodzi gdy człowiek w zupełnej ciemnicy mknie przez las. Przy Morskim Oku krótka przerwa na kubek herbaty. Totalna cisza, widoczności nie określona z powodu zupełnej ciemności. Ruszamy w koło Morskiego Oka na wyżej położony Czarny Staw. Przy Czarnym pojawiły się przebłyski światła. Latarki powoli można gasić, na niebie pojawiły się gwiazdy i księżyc. Co jakiś czas wszystko zasłaniają chmury, nie wróży to nic dobrego. Ale cóż, trzeba to sprawdzić z bliska. Szlak staje się coraz bardziej stromy, nad bulą zauważyliśmy, że z góry zbliża się do nas mała kropka. Dziwne, ktoś przed nami był na szczycie ? Musiałby tam być o 1-2 w nocy i teraz schodzić ? Ktoś bardziej szalony niż my ? Po 30 min dostrzegamy turystę schodzącego w dół, dochodzimy go przy łańcuchach. Niestety ten odcinek został ostro oblodzony przez noc. Przy mijance pogadaliśmy z 15-20 min. Turystą okazał się Pan w wieku około 55-60 lat /dobrze wysprzęcony turysta, ubranko, buty, ekwipunek konkret/. Okazało się, że dzień wcześniej w godzinach mocno popołudniowych zaatakował szczyt Rysów, schodził około 18-19 do schroniska. Nie miała latarki, na łańcuchach przy mijance totalny korek. Został miedzy łańcuchami, wieczorny przymrozek okazał się na tyle mocny, że oblodzenie skał okazało się na tyle nie bezpieczne, że nie ryzykował. Znalazł sobie kawałek miejsca pod skałą ubrał na siebie wszystko co miała, przykrył się folią życia i przeczekała do rana… Pomogła mu też piersiówka o której nie wspomniał ale było czuć. Pożegnaliśmy Pana Twardziela i ruszyliśmy w górę. Po łańcuszkach jak po sznurku na szczyt. Przebiliśmy się przez chmury które oddzielały nas od szczytu, nad chmurami widok nie z tej ziemi. Piękny efekt, cudne wrażenie być na szczycie, nad chmurami. Widać tylko najwyższe szczyty tatr, reszta zalana morzem chmur. Na szczycie spędziliśmy 2 godziny. W tym czasie pojawiło się kilku turystów od strony Słowacji. Powoli ruszyliśmy w dół. Widoki nas oczarowały…
Droga do Morskiego Oka minęła bardzo szybko, szlak prawie pusty. Minęliśmy schronisko i czym prędzej w dół asfaltem. Ta droga to jak udręka, jak droga przez nieszczęście, okropny asfalt i wozy ciągnące w górę rozleniwione postacie by mogły stanąć przed Morskim Okiem i powiedzieć sobie „O kurcze jak tu drogo !”.
 
KOMENTARZE
 
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
ZAPISZ
 
Monia 2008-10-02 15:04:37
Ludzie którzy delektują się Tatrami są mi szczególnie bliscy:) Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku:)


Archiwum wpisów
 

Pn

Wt

Sr

Czw

Pt

So

Nd